Uwielbiam książki, w których już na początku autorzy serwują nam jakąś tajemnicę lub zagadkę. Im bardziej zagłębiamy się w fabułę, tym więcej pojawia się znaków zapytania. Właśnie w ten sposób skonstruowała swoją najnowszą powieść Martyna Senator, autorka książek: "Ósmy kolor tęczy" - patronat Zakochani w słowach oraz "Kiedy wolność mówi szeptem".
Amnezja to motyw, który jest mi ostatnio bardzo bliski, dlatego z przyjemnością śledziłam losy głównego bohatera - Wojtka, który obudził się w szpitalu kompletnie nie pamiętając, kim jest i jakim cudem znalazł się w tym miejscu. Jedyne, co krążyło po jego umyśle, to wspomnienie dziwnego snu, w którym mała dziewczynka wręczyła mu klepsydrę, mówiąc: "Musisz ją uratować zanim piasek przestanie się sypać. W przeciwnym razie ona umrze".
Chociaż przyjaciele na różne sposoby próbowali przywrócić Wojtkowi pamięć, chłopak cały czas gubił się między jawą a snem. Zdawało mu się, że ma halucynacje, a zaraz potem dochodził do wniosku, że wydarzenia były zbyt realne na wytwory wyobraźni.
Takie rzeczy nie dzieją się naprawdę. To tylko sen. Jeden z tych dziwnych niepokojących koszmarów, których nie pamięta się po przebudzeniu. Podświadomość skrywa je pod ciemnym kocem, by móc o nich przypomnieć w najmniej oczekiwanym momencie.
Kiedy chłopak doszedł do wniosku, że jego życie nie mogło się już bardziej skomplikować, spotkał piękną, rudowłosą Milenę. Szybko okazało się, że dziewczynie groziło śmiertelne niebezpieczeństwo i tylko on mógł zapobiec tragedii. Rozpoczął się wyścig z czasem, pojawiały się nowe zagadki, a zagrożenie było coraz bliżej. Czy Wojtkowi udało się ocalić Milenę? Jak zakończyła się ta historia? Tego oczywiście nie mogę Wam zdradzić?
Śmierć szła bez pośpiechu. Zbliżała się do niej wolnym krokiem, celebrując każdą mijającą sekundę. Koniec był bliski. Jeszcze tylko parę oddechów i kilka uderzeń serca. Później zapadnie ciemność. Na zawsze.
Po lekturze wcześniejszych powieści Martyny Senator nie spodziewałam się aż takiego zaskoczenia. Autorka wplotła bowiem do swojej najnowszej historii elementy fantasy. Chociaż nie przepadam jakoś szczególnie za tym gatunkiem, to muszę przyznać, że tutaj pomysł zadziałał zdecydowanie na korzyść całej historii. Nie chcę Wam jednak psuć lektury i nie rozwinę tego akapitu :)
Kolejnym plusem jest fakt, że autorce udało się utrzymać czytelnika w niepewności do samego końca. Nic nie było z góry przesądzonego. Niczego nie można było z góry założyć, a wszelkie moje domysły dotyczące finału tej historii okazały się błędne. Uwielbiam to!
Konstrukcja powieści jest bardzo dobrze przemyślana, bohaterowie ciekawie nakreśleni, a akcja rozwija się w dobrym tempie. Martyna Senator operuje prostym, przystępnym i zrozumiałym dla czytelnika języka, a w wielu miejscach powieści wplata niezwykle urokliwe, plastyczne i chwytające za serce opisy, które sprawiają, że cała historia nabiera jeszcze większego uroku.
Jej serce stało się bijącym źródłem, z którego wypływały kolejne słowa. Milena nadawała im kształt i kierunek, sprawiając, że tworzyły wartki strumień przepływający przez pustynne tereny jej życia.
Podsumowując, książka "Zanim zgasną gwiazdy" to wspaniała, lekka lektura na wakacje. Przedstawiona w niej historia wciąga od samego początku i rozgrzewa serca czytelników. Pokazuje, jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla ukochanej osoby. Dostarcza wielu emocji, intryguje tajemniczością i zaskakuje zakończeniem. Gorąco polecam!
Za możliwość lektury książki dziękuję wydawnictwu Videograf SA
https://www.facebook.com/VideografSA/?fref=ts
https://www.facebook.com/VideografSA/?fref=ts
ZANIM ZGASNĄ GWIAZDY na lubimyczytac.pl
PROFIL AUTORKI NA FACEBOOKU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz